sobota, 21 grudnia 2013

Filmowe podsumowanie 2013 roku.

15. Papusza / Polska 2013, Reż. Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze


W roku 2013 odczułem, że polskie kino dryfuje w interesującym kierunku. Coś się zadziało pozytywnego. Miło jest o tym pisać bo to w końcu nasze kino. Biograficzna historia cygańskiej poetki Bronisławy Wajs, zwanej Papuszą (Lalką), to kino wysokich lotów. Nakręcona z niebywałą precyzją i opowiedziana w przejmujący sposób historia życia skromnej i obdarzonej ogromną wrażliwością cyganki, która płaci ogromną cenę za sukces literacki. Tą ceną jest utrata przynależności do grupy cygańskiej. Wzruszająca historia o samotnej kobiecie, opowiedziana pięknymi czarno-białymi obrazami. 


14. Jak ojciec i syn / Japonia 2013, Reż. Hirokazu Koreeda

Zgrabnie uszyty melodramat o japońskiej rodzinie, która po szczęściu latach dowiaduje się o tym, że ich syn nie jest ich dzieckiem z powodu dramatycznej pomyłki w szpitalu. Ich biologiczny syn przebywa w innym domu. Kiedy dochodzi do konfrontacji obu rodzin, okazuje się, że sytuacja jest bardziej skomplikowana.  Na tle odmiennych światopoglądów i wartości dochodzi do zderzenia różniących się modeli wychowania i postaw. Rodziny będą musiały zmierzyć się z dotychczasowymi przyzwyczajeniami i słabościami. Hirokazu z wdziękiem wirtuoza przedstawia kolejne niuanse tej gorzkiej pomyłki, nie tracąc nawet na chwilę psychologicznego wyczucia, co pozwala intensywnie zbliżyć się  do bohaterów.  


13. Anomalia / Belgia - Francja - Holandia 2012, Reż. Peter Brosens i Jessica Woodworth

Niby film katastroficzny bo mówiący o irracjonalnej anomalii, jaka spotyka tradycyjne miasteczko utrzymujące się przede wszystkim z tego co obrodzi ziemia ( a ona mówi nie! ). Niby zgrabnie utkana, psychologiczna wykładnia mechanizmów rządzących społecznością  w czasie kryzysu, a pomiędzy tymi biegunami dobrze zrobiony film, który nie wnosi nic nowego w tym temacie, ale jednak w irracjonalny sposób uwodzi. Taka anomalia! 


12. Płynące wieżowce / Polska 2013, Reż. Tomasz Wasilewski

„Można kręcić nosem też na niektóre trącące sztucznością dialogi, ale to nie one stanowią o charakterze kina Wasilewskiego. Znakomicie operujący obrazem reżyser dowiódł swoim drugim filmem, że czuje materię filmową, odważnie naznacza ją piętnem swojego talentu, własnych tematów i gustów” – pisze dla dwutygodnika.com Adam Kruk i nie sposób się  z tym nie zgodzić. Choć chwilami dialogi rzeczywiście nie są najwyższych lotów to jednak całość wypada świetnie! I do tego polskie kino mówiące bez kompleksów o homoseksualizmie. Niebywałe… 


11. Polowanie / Dania 2013, Reż. Thomas Vinterberg
Obraz o klasycznej konstrukcji, ale historia, której się przyglądamy do łatwej i standardowej nie należy. Główny bohater - Lucas ( w tej roli znakomity Mads Mikkelsen) zostaje oskarżony o molestowanie dziecka. Jesteśmy świadkami brutalnego osądu społeczeństwa, które ślepo uwierzyło w fantazje małej dziewczynki. Wydawałoby się, że takie filmy już widzieliśmy, ale obraz Thomasa Vinterberga pokazuje problem z zupełnie innej strony, jesteśmy świadkami wielkiej farsy, którą zafundowało Lucasowi emocjonalne i bardzo pogubione w rzeczywistości dziecko... "Polowanie" ma szansę na Oscara w kategorii kina nieanglojęzycznego.  


10. Heli / Francja - Holandia - Meksyk - Niemcy 2013, Reż. Amat Escalante

Meksykański film Amata Escalante to w brutalny sposób opowiedziana historia o rodzinnym dramacie z korupcją, narkotykami i brakiem sprawiedliwości w tle, która nie każdemu przypadnie do gustu. Szczególną uwagę zwracają naturalistycznie przedstawiane sceny przemocy. Zazwyczaj w recenzjach  tego filmu, w pierwszej kolejności przywołuje się obrazy przepełnione okrucieństwem (ja również to zrobiłem), ale jednak nie ona stanowią o sile tego kina. Proszę się przekonać samemu - od stycznia w kinach. 


9. Peryferie / Rumunia 2011, Reż. Bogdan George Apetri

Gdzieś przegapiony, niezauważony i po czasie odkryty. Rumuńskie kino drogi o charakterze mocno społecznym. Interesujący zarówno w treści jak i formie. Historia kobiety, która próbuje ułożyć swoje życie na nowo.  Podczas 24 godzinnej przepustki porywa swoje dziecko i postanawia uciec za granicę. Przejmujące, zaskakujące i intrygujące kino. 


8.  Ida / Polska 2013, Reż. Paweł Pawlikowski

Ostatni polski tytuł na liście. Gdyby nie tak mocne wyższe pozycje, z pewnością najnowszy film Pawła Pawlikowskiego poszybowałbym wyżej, ale niestety. Bez dwóch zdań najlepszy polski film tego roku. Małe –wielkie kino z charyzmatycznymi rolami Agaty Kuleszy i Agaty Trzebuchowskiej. Nie ma w tym filmie ani jednej słabej sceny, wszystko jest dopracowane perfekcyjnie. Oby więcej takich filmów w naszym kinie!


7. Nieznajomy nad jeziorem / Francja 2013, Reż. Alain Guiraudie 

Guiraudie z dystansem i z czułością rysuje obraz miejsca wypełnionego samotnością, przedmiotowym seksem i szaleństwem. Szaleństwo w tym filmie ma wiele twarzy: począwszy od decyzji Francka, który nie zgłasza sprawy morderstwa na policję i ukrywa przed detektywem cenne dla śledztwa informacje, kończąc na jego obsesji na punkcie mordercy. Urzekające swoim pięknem kadry i zmysłowość mieszają się w tym filmie z atmosferą śmiertelnego niebezpieczeństwa. Potrzeba bliskości z drugim człowiekiem przybiera kształt tańca ze śmiercią, akcja romansu biegnie w nieoczekiwanym kierunku,a ofiar przybywa. 


6. Betty Blue / Francja 1985, Reż. Jean-Jacques Beineix

Dla przedstawicieli tzw. filmowego neobaroku inspiracjami do tworzenia był estetyczny świat reklam, komiksu i video. Czerpiąc z tych estetyk Jean-Jacques Beineix osadza miłosną historię zakochanej pary - Betty i Zorga w świecie jaskrawych barw, klisz i wreszcie estetyzacji rzeczywistości, silnie oderwanej od tej uniwersalnej– elementów które tworzą filmowe uniwersum filmu Beineix’a. Wizyjne, narkotyczne i uzależniające dzieło. 


5. Shirley-wizje rzeczywistości / Austria 2013, Reż. Gustav Deutsch 

Kino-wizja, dowód na to jak blisko może być kino z malarstwem. Jak wzajemnie przenikają się obie sztuki i jak ogromny mają na siebie wpływ. Posłużę się słowami Urszuli Lipińskiej:  „Deutsch odtwarza na ekranie dwanaście obrazów Edwarda Hoppera, odnosząc sukces podwójny. Jednocześnie oddaje nastrój jego dzieł i dorzuca mu dodatkowe pięterko znaczeniowe. Przez kadry „Shirley - wizje rzeczywistości" przenika samotność, izolacja, cisza, wyobcowanie, ale także głębszy przekaz i ukryty absurd. Pozornie przezroczyste, niegroźne przestrzenie kryją w sobie pułapkę: szuflady bez uchwytów, drzwi bez klamek, okna bez zamków. Świat pozbawiony bezpieczeństwa, życiowych punktów zaczepienia, elementów, których człowiek się spodziewa, a których brak wytrąca go z równowagi.”*
 *Urszula Lipińska –Shirley-wizje rzeczywistości": ożywione obrazy Hoppera / 23.07.2013 - portal Stopklatka


4. Młoda i piękna / Francja 2013.Reż. François Ozon

Śmiało można napisać, że najnowszy film François’a Ozona  „Młoda i piękna”  to wielki powrót do jego największych dokonań i uniesień filmowych. Budując niejednoznaczne charaktery i  sytuacje, Ozon swoją najnowszą historią o wyzwolonej seksualnie siedemnastolatce imieniem Isabelle ponownie dowodzi swojej inteligencji i mistrzowskiego rzemiosła... Więcej: Piękna i młoda


3. Tylko kochankowie przeżyją / Francja - Niemcy - USA - Wlk Brytania - Cypr, Reż. Jim Jarmusch

Para głównych bohaterów Adam (Tom Hiddleston) i Ewa (Tilda Swinton) są wampirami. Jednak w odróżnieniu od poprzedników nie mordują swoich ofiar przez  wgryzanie się w ich szyje. Życiodajny pokarm zdobywają w inny sposób. Są oczytanymi i wrażliwymi erudytami, kustoszami dźwięków. Jarmusch w ciekawy sposób tworzy nowy gatunek wampira – koncentrując się bardziej na ich rozbudowanej osobowości, wrażliwej na otaczające piękno i w nostalgiczny sposób pielęgnującej stare, umierające tradycje. Sami bohaterowie w symboliczny sposób staja się przestarzałymi dziełami sztuki. 


2. Noc / Argentyna 2013, Reż. Leonardo Brzezicki

Eksperymentalny i radykalny w swoim wyrazie. „Noc” (Noche) reż. Leonarda Brzezickiego, Argentyńczyka o polskich korzeniach to przejaw niczym nieograniczonej wolności w kinie artystycznym. Grupa przyjaciół spotyka się w rocznicę śmierci swojego przyjaciela i odtwarza nagrania, które ten pozostawił po sobie. Senna konstrukcja i przenikanie się tego, co przeszłe z tym, co teraźniejsze buduje wielopoziomową fabułę. Więcej: 13 T-mobile-nowe-horyzonty.


1 Życie Adeli - Rozdział 1 i 2/ Francja 2013, Reż. Abdellatif Kechiche 

Bardzo intensywne kino, bez zakłamania i kokieterii - poruszające sprawy egzystencjalne. Chciałoby się napisać kino najbliższe życia, ludzi i ich uczuć. Jest w tym obrazie coś nadzwyczajnego i pociągającego. Wielką zasługą są główne role kobiece - Lei Seydoux i Adele Exarchopoulos.   I choć może to nie robić na nikim wrażenia ( bo ja sam podchodzę do tego ostrożnie ) film zdobył Złotą Palmę w Cannes. Tym razem mogę z pełną swobodą i przekonaniem napisać, że film Abdellatifa Kechiche'a zasłużył na tą nagrodę jak mało który.

piątek, 20 grudnia 2013

Oldboy [2003] Reż. Chan-wook Park / Oldboy. Zemsta jest cierpliwa [2013] Reż. Spike Lee

W świecie kina powroty do kultowych klasyków nie są niczym nowym. Jak kinematografia szeroka i bogata, wszędzie popełnia się ten incydent. Jednak bywa, że próby dosięgnięcia geniuszu poprzedników, najczęściej na nic się zdaje. Mało tego, czasami mogą nawet zaszkodzić. Niestety, tak się stało w przypadku remake’u kultowego filmu „Oldboy”. Spike Lee zafascynowany filmem Chan-wook Parka ( co nie specjalnie dziwi, bo jest to film jedyny w swoim rodzaju ), postanowił oddać hołd temu wyjątkowemu dziełu, nie stawiając najwidoczniej wysoko poprzeczki. Być może chęci miał dobre, ale gorzej poszło z ich realizacją. Wiadomo, że ciężko jest dorównać tak dobremu filmowi jakim jest „Oldboy” z 2003 roku, ale skoro nie ma wystarczająco dobrego pomysłu, po co w ogóle się za to zabierać? To pytanie dręczyło mnie przez dłuższy czas, po projekcji filmu „Oldboy. Zemsta jest cierpliwa”. To co różni oba filmy, jest ciężkie do uchwycenia a zarazem banalnie proste. Jest coś w azjatyckim „Oldboyu” co nas porywa, albo poddajemy się temu szaleństwu, albo całkowicie z niego rezygnujemy. Wersja amerykańska jest do bólu poprawna i wykalkulowana. Ta heroiczna logika pozbawia przyjemności oglądania, przypomina kolejne dobrze (?) zrobiony film akcji, do granic możliwości podkreśla swoją gatunkowość. „Oldboy” z 2003 roku pogrywa z widzem na szaleńczych nutach, z całą swoją siłą pragnie się odwoływać się do znanych konwencji filmowych i przy każdym zbliżeniu w poetycki sposób przekracza je. Inaczej jest z filmem Spike’a Lee, który zamiast otwierać się na nowe obszary - w procesie naśladownictwa, traci energię. Chan-wook  Park mając świadomość swojego działa, przekazał przed rozpoczęciem zdjęć, aby Spike Lee nakręcił „swój” film. Nie odrobił on należycie pracy domowej. Zabrakło siły sprawczej lub najzwyczajniej w świecie reżyser „Oldboya. Zemsta jest cierpliwa” poszedł na łatwiznę, nieudolnie próbując splagiatować nawet „klimat” z poprzedniej wersji. Czy można zatem nakręcić dobry remake, na podstawie tak silnie emanującego oryginalnością dzieła? Oczywiście, że można, ale potrzebna jest do tego niebywała intuicja, żeby stworzyć coś równie oryginalnego. Spike Lee nie podołał zadaniu. Wyszła z tego pokracznie usytuowana hybryda, między aspiracjami do kolejnego amerykańskiego przeboju a nieudaną próbą odwołania się do niedającej się podrobić plastyczności i poetyki pierwowzoru.

 "Oldboy" Reż.Chan-wook Park, Korea Południowa 2003 r.
"Oldboy. Zemsta jest cierpliwa" Reż.Spike Lee, USA 2013 r
autor: Mariusz T.

środa, 11 grudnia 2013

„Courtney Love“ Reż. Monika Strzępka


Demirski i Strzępka – przedstawieniem „Courtney Love“ w Teatrze Polskim we Wrocławiu udowodnili, że potrafią wpuścić do teatru sporo świeżości i twórczego zaangażowania.  Groteska łączy się tutaj z przejmującym tonem, a wszystko zostaje doprowadzone do wrzenia. To z jednej strony bardzo żywiołowe, dynamicznie opowiedziane i zagrane przedstawienie, zawiera w sobie – z drugiej strony – wiele smutku i wylewającego się tonami niezadowolenia. W duchu brudnego grunge’u i wszechobecnej anarchii teatralny duet dokonuje totalnej dekonstrukcji, żeby na jej zgliszczach wydobywać współczesne bolączki, wprost wykrzyczane ze sceny. Punktem wyjścia staje się dla nich historia legendarnego zespołu - Nirvany. Pierwszy element dekonstrukcji widoczny jest już w samej scenografii. Porozrzucane sprzęty muzyczne, walające się butelki od alkoholu, materace i rozlokowane wszędzie posłania, a wśród nich legenda amerykańskiej muzyki. Na pierwszy plan wysuwa się jednak tytułowa Courtney Love ( brawurowa roli Katarzyny Strączek ) – wokalistka zespołu Hole i partnerka Kurta. Swoim wulgarnym sposobem bycia i umiłowaniem do ciągłego skandalu wprowadza demolkę i prowokuje ciągłe tarcia z otoczeniem. Pod maską niezależnej i wyuzdanej wariatki, kryje się jednak kobieta obdarzona wielką wrażliwością. Świadczą o tym przejmujące monologi co jakiś czas wyciszające zadymę z udziałem zespołu, w szczególności ostatni traktujący o jak najbardziej egzystencjalnym wymiarze człowieka -  brania pełnej odpowiedzialności za swoje życie i niemożliwości naprawiania wcześniej popełnionych błędów. Wydźwięk tego monologu, dzięki godnemu podziwu zaangażowaniu aktorskiemu Katarzyny Strączek jest nie tyle bardzo emocjonalny, ale posiada też wyrazisty kontekst społeczny. W fotel wbija również agresywny i seksistowski monolog Grohla skierowany do Courtney, podczas gdy Ona reanimuje męża. Demirski i Strzępka w mistrzowski sposób przedstawiają pojęcie idola muzycznego. Młodzi chłopcy na obozie kolonijnym wraz z wychowawcą marzą o karierze muzycznej, marzy im się sukces – ten sam o którym pewnie śnił Kurt Cobain i dokładnie ten sam, który go zniszczył. W między czasie obserwujemy festiwalowe perypetie Męża i Żony Rodziny Dobrych, którzy pogrążeni frustracją swojego związku, potrzebą zjedzenia kiełbaski i brakiem odnalezienia się w gąszczu festiwalowych scen, stają się popkulturowym wytworem swoich czasów, pokoleniem youtuba. Teatralny duet bierze na warsztat wszystko co ich denerwuje. Znajdziemy tu głos w sprawie pokoleń; ich potrzeby i umiłowania wolności, samorealizacji, roli buntu oraz ceny jaką płaci się za sukces. Tragiczne losy Nirvany i Courtney Love przeplatane zostają w przedstawieniu najsłynniejszymi utworami tych muzyków, w wykonaniu samych aktorów. Scena teatralna zmienia się w koncertową, dym wypełnia każdy jej zakamarek, robi się głośno jak na koncercie a z głośników dobiegają utwory , jak na przykład „Doll parts”. Ta wyśmienicie - w tym przypadku-  naoliwiona maszyneria teatralna porywa nas od samego początku i nie daje chwili wytchnienia. Raz łudzi plebejskim i wulgarnym poczuciem humoru, żeby po chwili wbić nóż w plecy. Cały zespół poprowadzony jest brawurowo. Zarzucany Demirskiemu i Strzępce populizm okazuje się zgrabnym transformatorem tego o czym chcą powiedzieć (lub co chcą wykrzyczeć), a ambiwalencja w przedstawianiu tego samego problemu, nie gubi sensu wypowiedzi, wręcz przeciwnie – stawia je w szerszej perspektywie oglądu. 

Teatr Polski we Wrocławiu. Reżseria i światła - Monika Strzępka, dramaturgia - Paweł Demirski, scenografia i kostiumy - Michał Korchowiec, muzyka - Jan Suświłło, choreografia Rafał Urbacki, przygotowanie wokalne - Magdalenia Śniadecka-Skrzypek, przygotowanie instrumentalne - Rafał Matuszak. Obsada: Katarzyna Strączek, Adam Cywka, Mariusz Kiljan, Igor Kujawski, Agnieskza Kwietniewska, Michał Majnicz, Michał Mrożek, Michał Opaliński i Marcin Pempuś. 
autor: Mariusz T.

wtorek, 10 grudnia 2013

Nie chcę spać sam [2006] - Tsai Ming-liang


Współczesność, ze swoimi mrzonkami, konotacjami i dezorientacją – przybiera nieczytelny horyzont, na którym widoczne są różne pęknięcia. To one ostatecznie składają się na mniej lub bardziej pesymistyczny obraz teraźniejszości. Fantasmagorie ekonomii naruszają i podważają dotychczasowy porządek społeczny, ideologiczne modele próbują wabić radykalnymi hasłami, polityka na usługach kapitału doprowadza do podziałów i krańcowych postaw. Nowoczesność w wydaniu kapitalistycznym tworzy nowy kodeks praw i modeli zachowań, staje się czarą w której kotłują się odległe wartości, interesy – co nie pozostaje bez wpływu na sposób życia i funkcjonowania społeczeństw. Ten krajobraz wyczerpania najsilniej penetruje kino azjatyckie, na czele z jednym z najbardziej obecnie charakterystycznych i radykalnych twórców tego kina – Tsai Ming-liangiem. Reżyser „Nie chce spać sam” jak mało który obserwator rzeczywistości potrafi przywołać atmosferę ponowoczesnych czasów i ludzi dla których te czasy okazały się bezlitosne. 

W tym roku podczas festiwalu w Wenecji Tsai Ming-liang otrzymał prestiżowe wyróżnienie – Wielką Nagrodę Jury 70 MFF za swój najnowszy film „ Jiao You” ( polskie tłumaczenie „Bezpańskie psy” ). Jak donoszą informacje ze światowych portali filmowych, to jego ostatni film w karierze. Wszyscy miłośnicy jego kontemplacyjnego stylu z pewnością zasmuceni są tą wieścią i po cichu liczą, że jednak to postanowienie nie zostanie zrealizowane. Póki co oczekujemy nagrodzonego filmu na polskich ekranach i jak się domyślam, nie szybko będzie można przekonać się jak wygląda „ostatnie” dzieło jednego z najbardziej charakterystycznych twórców filmowych ostatnich lat. 

Tymczasem chciałbym przypomnieć jeden z ostatnich filmów filmów Tsaia – „Nie chce spać sam” z 2006 roku. Jest to historia trójki bohaterów poszukujących bliskości – tak w skrócie można streścić fabułę – jednak pozostawienie takiego opisu, byłoby ogromnym gwałtem na tym pięknym obrazie. Film rozpoczynają sceny, w których bezrobotny emigrant Hsiao-kang (Lee Kang-sheng) poszukując zatrudnienia zostaje pobity przez ulicznego cwaniaczka wyłudzającego pieniądze od biednych mieszkańców Tajpai. Już w pierwszych scenach uwidacznia się pejzaż ubóstwa i wyzysku na który skazani są ci, którym nie był pisany awans społeczny. Pobitego Hsiao-kanga przygarniają robotnicy a jedne z  nich, Rewang (Norman Atun) postanawia zaopiekować się ciężko pobitym chłopakiem. Długie ujęcia opieki, podczas których nie zostaje pominięty najdrobniejszy szczegół pozwalają dostrzec jak robotnik z każdą chwilą zbliża się emocjonalnie do Hsiao-kanga. I choć z ekranu nie padają wylewne, lub choćby dwuznaczne deklaracje miłości, w zasadzie nie ma żadnych dialogów, jesteśmy światkami milczącego rytuału miłosnego zbliżenia jednego z bohaterów. W tym samym czasie poznajemy Chyi (Chen Shiang-chyi) opiekującą się sparaliżowanym mężczyzną (Lee Kang-sheng w podwójnej roli). Kiedy Hsiao-kang dochodzi do zdrowia zaczyna włóczyć się po okolicy, poznając Chyi i od pierwszych chwil czując do niej coś więcej niż zwykłą sympatię. Wszyscy osamotnieni bohaterowie Tsai Ming-lianga poruszają się po zatłoczonym mieście jak po labiryncie swoich zagubionych uczuć i pragnień. Każdy z nich poszukuje bliskości i po omacku stara się rozpoznać kontury  pożądanego a zarazem zdeformowanego w „ich” świecie uczucia. Kresem ich poszukiwań będzie jedna z najpiękniejszych scen jakie widziałem w kinie. Zanim jednak to nastąpi będziemy świadkami wielu prób i źle odczytanych, niepewnych prób zbliżenia się.

Charakterystyczną cechą twórczości tajwańskiego reżysera jest osadzenie bohaterów w miejscach opuszczonych przez świat. Są to miejsca nacechowane nostalgią, zapomniane przez dominujące i poruszające się z prędkością do przodu życie. Czas się w nich zatrzymał. Wyrzuceni poza nawias społeczeństwa bohaterowie „Nie chce spać sam” są na nie skazani. Oni również żyją jakby poza czasem, poruszają się w nich w zwolnionym tempie. Kiedy Rewang udziela schronienia pobitemu chłopakowi, obaj nocują na zużytym materacu znalezionym na ulicy. Materac w filmie Tsai Ming-lianga pełni symbol niespełnionej i prawie niemożliwej (do czasu) bliskości. To na nim dochodzi do prób zbliżenia się do drugiego człowieka. Kiedy Rewang leży koło śpiącego Hsiao-kanga czule na niego spogląda ale nie ma odwagi wykonać żadnego ruchu. Kiedy dochodzi do spotkania Hsiao-kanga i Chyi w opuszczonym budynku gdzie został przeniesiony materac, w powietrzu unosi się smog z płonących indonezyjskich lasów, uniemożliwiający ostateczne zbliżenie.
Ten niezwykle wzruszający i wyciszony film nie jest jednak przeznaczony dla miłośników szybkiego kina. Ironicznie, sposób robienia filmów Tsai Ming-lianga nazywa się „kinem nudy”, ale jak podkreśla sam reżyser, skoncentrowanie się jedynie na opowiedzeniu historii nie jest dla niego nadrzędne:

Nie pamiętam już dokładnie, ale kiedyś powiedziałem, że mam nadzieję, iż moje podejście do robienia filmów przypomina malowanie obrazów. Co stoi w opozycji do dominującego podejścia, które traktuje tworzenie filmu jak opowiadanie historii. Wielu ludziom się wydaje, ze to właśnie opowieść napędza film, stąd konwencjonalny film to właśnie jakaś historia. Dla mnie tym czymś jest jednak obraz..”. * 





Dla polskiego widza twórczość Tsai Ming-lianga nadal jest mało znana. Całość można było zobaczyć podczas dziewiątej edycji MFF Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Coraz liczniejsze są  natomiast publikacje poświęcone tajwańskiemu reżyserowi, co świadczy o sporym zainteresowaniu.  Najnowsza publikacja to projekt Sławomira Wasińskiego - "Buntownik neonowego boga. O kinowej i telewizyjnej twórczości Tsai Ming-lianga", która ukazała się kilka tygodni temu, nakładem Nomos.
Wcześniejsza książka ukazała przy okazji wspomnianej retrospektywie we Wrocławiu. "Nie chce spać sam. Kino Tsai Ming-lianga" pod redakcją Pauliny Kwiatkowskiej i Kuby Mikurdy. Obie w ciekawy sposób opisują i mierzą sie z niełatwą twórczością azjatyckiego mistrza. Obie godne polecenia :)

* Przywołany cytat pochodzi z książki "Nie chce spać sam. Kino Tsai Ming-lianga"

autor: Mariusz T.