sobota, 13 marca 2010

Coś z Alicji [1988] - Reż. Jan Svankmajer

Tym, którzy zawiedli się burtonowską wersją "Alicji w Krainie Czarów" polecam siegnąć po szaloną interpretację w wykonaniu czeskiego surrealisty Jana Svnakmajera. Jego wariacja na podstawie powieści Carrolla to szalona zabawa formą filmową i materią, która w jego rękach nieustannie ożywa i zmienia kształty. Alicja Svankamajera to przepełniona aburdem podróż po świecie wyobraźni, gdzie wszystkie zdarzenia wymykają się logicznym prawom. Nasza rzeczywistość, inaczej nazywana Realnością, nie mogłaby zostać doceniona gdyby nie rzeczywistość Fantazji - Svankmajer przypomina tą starą prawdę. Obejrzenie tego filmu jest jak wejście do szuflady przez główną bohaterkę. Ja was tam zapraszam! Gwarantuje niezapomniane wrażenia! "Teraz musicie zamknąć oczy, inaczej niż nie zobaczycie"


"Coś z Alicji" Reż. Jan Svankmajer, Szwajcaria/Wlk. Brytania/Czechosłowacja/RFN, 1988.

sobota, 6 marca 2010

The Limits of Control [2009] - Reż. Jim Jarmusch


Nigdy nie przepadałem za Jarmuschem. Jego filmy wydawały mi się ciężkostrawne i powodowały uczucie znużenia. Nic mnie w nich nie porywało i nie zachwycało. Do tego momentu. The Limits of Control, oczarował mnie. I w zasadzie ciężko jest mi napisać co to za rodzaj przyciągania. Nie widzę sensu opisywania fabuły i wnikania w nią, aż tak głęboko jak niektórzy recenzenci, którzy próbowali wyciągnąć z niej niebywałe treści i ideologie, co w konsekwencji wypadło mało wiarygodnie, żeby nie napisać blado.
Z drugiej strony należy sobie postawić pytanie – czy film może funkcjonować bez świetnej fabuły? Czy warunkiem każdego dobrego filmu jest pieczołowicie utkana fabuła ? Otóż nie! Nie chce przez to powiedzieć, że najnowszy film Jarmuscha jest całkowicie jej pozbawiony lub jest tak kiepska, że szkoda tu moich słów. Nie! Po prostu nie jest tak ważna, bo spełnia jedynie funkcję „filmowego kręgosłupa”, na którym osadzona jest cała intesywność tego filmu. Udało się reżyserowi, dzięki onirycznym sekwencjom, zwolnionym obrazom i nastrojowej muzyce stworzyć dzieło przepełnione magią. Blisko tu do stylistyki kreowania rzeczywistości u Lyncha. Podobieństwa można zauważyć  w sposobie przedstawiania przedmiotów i miejsc, wypowiadania przez bohaterów enigmatycznych zdań, które pełnią podwójną rolę; z jednej strony wywołują dziwne napięcie u widza, który doszukuje się w nich klucza do "intrygi" ( zwłaszcza, że bardzo często się powtarzają), z drugiej strony, tworzą credo reżysera na tematy które, mogą ale nie muszą być połączone z fabułą filmu. Na tą dowolność w tworzeniu filmowej rzeczywistości wskazywać może też cytat Rimbauda, który Jarmusch umieścił na samym początku filmu. Wszystko mi pasuje. A jeżeli jeszcze dodać monolog Tildy Swinton, że „ najlepsze filmy to te przypominające sny, o których nie wiemy czy nam się przyśniły” to robi się bajecznie. Tak na marginesie to jeden z moich ulubionych fragmentów.

Ten film to: skojarzenia, uczucia i jeden z ciekawszych w obrębie kina drogi obrazów podróży. Tym, którzy potrzebują misternie utkanej fabuły i jeszcze mocnego zakończenia stanowczo odradzam!

"The Limits of Control" Reż. Jim Jarmusch, Hiszpania/Japonia/USA 2009.
autor: Mariusz T