poniedziałek, 26 listopada 2012

Filmowa jesień


Kilka interesujących tytułów pojawiło się tej jesieni w polskich kinach. Chciałbym zacząć od filmu „Ciężar”, który został zaprezentowany na Festiwalu Filmów Koreańskich we Wrocławiu. Jest to bardzo smutna opowieść o garbatym pracowniku zakładu pogrzebowego. Dostrzegając wokół beznadziejność Jung (główny bohater) ucieka w świat swoich malarskich wizji i fantazji gdzie stopniowo traci poczucie realności. Czy to poczucie realności w świecie nastawionym na spełnianie egoistycznych zachcianek, szybkiego zaspakajania namiętności jest satysfakcjonujące dla wszystkich - w szczególności osób skazanych egzystować na marginesie społeczeństwa? Należy tu wspomnieć, że Jung ma również brata, który nie może pogodzić się ze swoją seksualnością.. Reżyser filmu - Jeon Kyu-hwan w wyjątkowo pesymistyczny i drastyczny sposób udziela odpowiedzi, prowadząc historię do dramatycznego zakończenia. Nie sposób jednak nie zgodzić się z niektórymi stwierdzeniami padającymi z ust bohaterów, pomimo, że bywają wyjątkowo niewygodne i bolesne. Całość tworzą piękne zdjęcia i kilka wyjątkowych scen, które na długo zapadają w pamięci.

                                                        "Ciężar" Reż: Jeon Kyu-hwan , Korea Południowa 2012 r.
Z mrocznego świata Korei Południowej przenosimy się na mroczną prowincję Belgii, a dokładniej na flamandzką fermę bydła, na której główny bohater filmu „Głowa byka” Jacky Vanmarsenille prowadzi nielegalny handel środkami dopingującymi. Reżyser Michael S. Roskam nominowanego do Oskara filmu w umiejętny sposób łączy ze sobą sensacyjną fabułę z przejmującym obrazem tragicznego losu Jacka, na którym ciąży trauma z dzieciństwa. Muskulatura i powierzchowna brutalność to jedynie przykrywki do jego zagubionego wnętrza poszukującego miłości i zrozumienia. Film do dnia dzisiejszego zobaczyć można na kanale alekino+, do czego zachęcam.

                                                                                   "Głowa byka" Reż. Michael R. Roskam, Belgia 2011 r.

Następną ciekawą propozycją tej jesieni był wyśmienity film szwedzkiego reżysera Rubena Östlunda „Gra”. Ten bardzo mocno zaangażowany thriller z elementami dramatu społecznego, porusza tematy nierówności społecznych i rasowych, ale robi to w sposób bardzo dwuznaczny, nie opowiadając się po żadnej stronie. W inteligentny sposób podważa mit „doskonałej organizacji społecznej” i podejmuje dyskusje z tzw. poprawnością polityczną. Trzej chłopcy spacerujący po galerii handlowej stają się ofiarami grupy innych czarnoskórych chłopców prowokujących ich do wyjaśnienia sprawy rzekomej kradzieży telefonu.
Pozwalają się wciągnąć w grę, która prowadzi do dręczenia psychicznego, a kolejne odsłony poniżania kontrastują w filmie Östlunda z wątkiem kołyski w przejściu wagonu kolejowego. Początkowo nie powiązane ze sobą historie, z biegiem czasu otwierają nowe pola interpretacji, żeby ostatecznie znaleźć wspólny mianownik, jakim jest wielowątkowa metafora współczesnego modelu społeczeństwa. Jak dla mnie jest to jeden z lepszych filmów jakie miałem okazje ostatnio zobaczyć. 

Na trzeciej edycji American Film Festival nie miałem szczęścia do powalających tytułów, ale wśród nich znalazł się film zaspokajający moje oczekiwania. „Postrzeganie obiektów ruchomych” Westona Curie to film eksperymentalny prezentowany w sekcji On the Edge. Ciężko w tym przypadku opisać treść fabuły, bo to, jak została pokazana wymyka się wszystkim klasycznym odczytom. Reżyser w niekonwencjonalny i ciekawy sposób połączył ze sobą cztery historie, które otwierają szerokie pola interpretacji. Zaangażowanie widza i swobodne łączenie wątków staje się istotą w tworzeniu sensów i znaczeń. Nie jest to jednak film dla szerokiej publiczności, o czym można było się przekonać podczas projekcji. Większość widzów zmęczonych galopem luźno połączonych obrazów postanowiło zrezygnować z tej emocjonalnej i wizualnej łamigłówki. Dla mnie było to doświadczenie porównywane do filmowego śnienia - uwolnione od racjonalnego myślenia, tajemnicze i  hipnotyczne.

                                                    "Postrzeganie obiektów ruchomych" Reż. Weston Currie, USA 2012 r.

Po długich oczekiwaniach nadszedł moment i gotowość do zmierzenia się z ostatnim obrazem Béla Tarr - „Koń turyński”, który jak przyznał na festiwalu w Berlinie jest zwięczeniem filmowej kariery. Od samego początku widz wprowadzony zostaje w surowy świat oddalonej od cywilizacji zagrody, w której prowadzą swoje uporządkowane życie ojciec z córką. Natura dyktuje tutaj rytm dnia, a ściśle określony porządek obowiązków zbliżonych do rytuału (jak chodzenie po wodę, zaprzęganie konia, jedzenie i praca) staje się gwarancją przetrwania. W tym ascetycznym porządku zaczyna rodzić się irracjonalny niepokój, gdy wiatr nie ustaje za oknem, a domownicy przestają słyszeć korniki w drewnie... Te na pozór błahe i nic nie znaczące sygnały z czasem nabierają większego znaczenia, stając się zapowiedzią nadchodzącego końca. Reżyser nie usiłuje tłumaczyć czym jest spowodowany ten powolny rozpad, co czyni film bardziej tajemniczym. Jak zauważa Anna Tatarska: „Skrajna lakoniczność języka filmowego, niechęć do słów, zwyczajowe ograniczenie fabuły i redukcja świata przedstawionego rodzą atawistyczną potrzebę dopowiedzenia, dookreślenia – to, co nienazwane, wymykające się etykietkom, kanonom i definicjom często staje się źródłem wewnętrznego niepokoju. Kusi więc podróż do krainy misternie wyrzeźbionych metaforycznych interpretacji i poszukiwania ukrytej w filmie złożonej symboliki.”* Warto więc dać się ponieść temu obrazowi, a przede wszystkim poczuć niepowtarzalną atmosferę, którą udało się stworzyć reżyserowi „Konia turyńskiego”.

                                                "Koń turyński" Reż. Béla Tarr, Francja, Niemcy, Szwajcaria, Węgry 2011 r.


[* KOŃ TURYŃSKI , Anna Tatarska, Koń turyński, „Kino" 2012, nr 3, s. 68 ]
autor: Mariusz T.