sobota, 8 lutego 2014

Jesienna sonata [1978] - Reż. Ingmar Bergman

Ingmar Bergman jest przykładem reżysera, którego twórczość jest bez wyjątku ponadczasowa. Jego filmy nie straciły na sile przekazu i niczym Szekspir nadal króluje na piedestale największych. Porusza, fascynuje i zmusza do myślenia. Ciężko sobie dziś wyobrazić historię kina bez tego reżysera. Pozostawił po sobie ogromny dorobek filmowy i teatralny – ponad 40 filmów i 140 przedstawień teatralnych. Zamiłowanie do teatru za każdym razem – mniej lub bardziej – przenikało na grunt dzieł filmowych. Jednak nie ta ogromna ilość ma wpływ na to, że jest zaliczany obecnie do klasyków - choć na pewno nie pozostaje to bez wpływu. Świadczy o tym jego niesłychana wrażliwość i erudycja.


„Jesienna sonata” z 1978 roku zalicza się moim zdaniem do jednych z lepszych filmów jakie do tej pory widziałem. Psychologiczna wiwisekcja relacji matki i córki obnaża przed widzami najbardziej czułe zakamarki ludzkiej psychiki. Każde wypowiedziane słowo, podczas licznych rozmów obu bohaterek pęcznieje do niewyobrażalnych rozmiarów, tworząc pajęczynę zawiłych emocji. Twórca „Jesiennej sonaty” dowodzi jak świetnym jest obserwatorem ludzkich myśli i pragnień. Stopniowo coraz mocniejszy afektywny wymiar palących nieporozumień i żali z przeszłości odkrywa patologiczną i pełną sprzeczności relację obu bohaterek. Eva (Liv Ullmann) jest skromną kobietą, która osiadła w małej górskiej miejscowości. Prowadzi uporządkowane życie u boku troskliwego męża pastora i opiekuje się sparaliżowaną siostrą. Jej życie rozdarte jest pomiędzy tęsknotą za przedwcześnie zmarłym synkiem, a – jak się w trakcie filmu okazuje – żalem do matki o brak bliskości i konsekwencjami jakie ta pustka spowodowała w jej życiu. Matka Evy – Charlotte (w tej roli wyśmienita Ingrid Bergman) jest jej całkowitym przeciwieństwem. To kobieta sukcesu, uznana pianistka, żyjąca w ciągłych rozjazdach, skoncentrowana wyłącznie na sobie. Po siedmiu latach rozłąki Charlotte odwiedza Evę w jej domu - powracają demony z dzieciństwa, rozdzierające pierś emocje, a na pierwszy plan wysuwa się dysonans między córką a matką. Eva stopniowo uwalnia z siebie żale, przywołując liczne sytuacje z dzieciństwa. Przy każdej następnej rozmowie Bergman odsłania różniące je charaktery, odmienne perspektywy i wartości. Eva okazuje się pełną wątpliwości, kruchą osobą targaną emocjami. Charlotte natomiast, twardo i racjonalnie stąpającą po ziemi kobietą, która niezdolna jest do okazywania uczuć. Obie w sposobie swojego życia i myślenia są ułomne i kalekie. Cały fenomen tego psychologicznego dramatu rodzinnego polega na niezwykle umiejętnym rozłożeniu akcentów, stopniowym budowaniu napięcia. Napisano już wiele o samym Bergmanie. Można się zaczytywać w tekstach, opracowaniach. Nie odkryje przed Wami nic nowego. Jedyne co mogę, to wyrazić swój podziw dla tego filmu i jego twórcy.