Demirski i Strzępka –
przedstawieniem „Courtney Love“ w Teatrze Polskim we Wrocławiu udowodnili, że
potrafią wpuścić do teatru sporo świeżości i twórczego zaangażowania. Groteska łączy się tutaj z przejmującym tonem,
a wszystko zostaje doprowadzone do wrzenia. To z jednej strony bardzo
żywiołowe, dynamicznie opowiedziane i zagrane przedstawienie, zawiera w sobie –
z drugiej strony – wiele smutku i wylewającego się tonami niezadowolenia. W
duchu brudnego grunge’u i wszechobecnej anarchii teatralny duet dokonuje
totalnej dekonstrukcji, żeby na jej zgliszczach wydobywać współczesne bolączki,
wprost wykrzyczane ze sceny. Punktem wyjścia staje się dla nich historia
legendarnego zespołu - Nirvany. Pierwszy element dekonstrukcji widoczny jest
już w samej scenografii. Porozrzucane sprzęty muzyczne, walające się butelki od
alkoholu, materace i rozlokowane wszędzie posłania, a wśród nich legenda
amerykańskiej muzyki. Na pierwszy plan wysuwa się jednak tytułowa Courtney Love
( brawurowa roli Katarzyny Strączek ) – wokalistka zespołu Hole i partnerka
Kurta. Swoim wulgarnym sposobem bycia i umiłowaniem do ciągłego skandalu
wprowadza demolkę i prowokuje ciągłe tarcia z otoczeniem. Pod maską niezależnej
i wyuzdanej wariatki, kryje się jednak kobieta obdarzona wielką wrażliwością.
Świadczą o tym przejmujące monologi co jakiś czas wyciszające zadymę z udziałem
zespołu, w szczególności ostatni traktujący o jak najbardziej egzystencjalnym
wymiarze człowieka - brania pełnej
odpowiedzialności za swoje życie i niemożliwości naprawiania wcześniej popełnionych
błędów. Wydźwięk tego monologu, dzięki godnemu podziwu zaangażowaniu aktorskiemu
Katarzyny Strączek jest nie tyle bardzo emocjonalny, ale posiada też wyrazisty kontekst
społeczny. W fotel wbija również agresywny i seksistowski monolog Grohla skierowany
do Courtney, podczas gdy Ona reanimuje męża. Demirski i Strzępka w mistrzowski
sposób przedstawiają pojęcie idola muzycznego. Młodzi chłopcy na obozie
kolonijnym wraz z wychowawcą marzą o karierze muzycznej, marzy im się sukces –
ten sam o którym pewnie śnił Kurt Cobain i dokładnie ten sam, który go
zniszczył. W między czasie obserwujemy festiwalowe perypetie Męża i Żony
Rodziny Dobrych, którzy pogrążeni frustracją swojego związku, potrzebą
zjedzenia kiełbaski i brakiem odnalezienia się w gąszczu festiwalowych scen,
stają się popkulturowym wytworem swoich czasów, pokoleniem youtuba. Teatralny
duet bierze na warsztat wszystko co ich denerwuje. Znajdziemy tu głos w sprawie
pokoleń; ich potrzeby i umiłowania wolności, samorealizacji, roli buntu oraz
ceny jaką płaci się za sukces. Tragiczne losy Nirvany i Courtney Love
przeplatane zostają w przedstawieniu najsłynniejszymi utworami tych muzyków, w
wykonaniu samych aktorów. Scena teatralna zmienia się w koncertową, dym
wypełnia każdy jej zakamarek, robi się głośno jak na koncercie a z głośników dobiegają
utwory , jak na przykład „Doll parts”. Ta wyśmienicie - w tym przypadku- naoliwiona maszyneria teatralna porywa nas od
samego początku i nie daje chwili wytchnienia. Raz łudzi plebejskim i wulgarnym
poczuciem humoru, żeby po chwili wbić nóż w plecy. Cały zespół poprowadzony
jest brawurowo. Zarzucany Demirskiemu i Strzępce populizm okazuje się zgrabnym transformatorem
tego o czym chcą powiedzieć (lub co chcą wykrzyczeć), a ambiwalencja w przedstawianiu
tego samego problemu, nie gubi sensu wypowiedzi, wręcz przeciwnie – stawia je w
szerszej perspektywie oglądu.
Teatr Polski we Wrocławiu. Reżseria i światła - Monika Strzępka, dramaturgia - Paweł Demirski, scenografia i kostiumy - Michał Korchowiec, muzyka - Jan Suświłło, choreografia Rafał Urbacki, przygotowanie wokalne - Magdalenia Śniadecka-Skrzypek, przygotowanie instrumentalne - Rafał Matuszak. Obsada: Katarzyna Strączek, Adam Cywka, Mariusz Kiljan, Igor Kujawski, Agnieskza Kwietniewska, Michał Majnicz, Michał Mrożek, Michał Opaliński i Marcin Pempuś.
autor: Mariusz T.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz