„Wycinka” Thomasa Bernharda w
chwili jej wydania, wywołała w wiedeńskim środowisku wiele kontrowersji, stała
się legendą i do dziś nie straciła aktualnego komentarza na temat sztuki i
życia artystycznego. To książka wymierzona przeciwko zakłamaniu i sztuczności,
obnażająca mieszczańską hipokryzję podczas „artystycznej kolacji” w domu
Auersbergerów. Kolacja jest wydana na cześć podstarzałego aktora Teatru Burgtheater
(w przypadku Lupy - Teatru Narodowego). Kiedy ten się spóźnia, w salonie, gdzie
znajduje się cała śmietanka wiedeńskich elit, rozpoczyna się spektakl
konwenansów, megalomanii, obłudnych komentarzy i plotek. Opisuje to wszystko,
zaproszony na wieczór były przyjaciel- alter ego Bernharda, relacjonujący z
„uszatego fotela” wszystkie wydarzenia, nie pozostawiając na wybitnie
artystycznym towarzystwie ani jednej suchej nitki. Monolog alter ego pisarza
przesiąknięty jest frustracją, wściekłością i ironią. Z godziny na godzinę
towarzystwo robi się bardziej wylewne. Czy obcowanie ze sztuką było dla nich
procesem wartościowym i wzbogacającym? Nauczyli się „bywać”, ich charaktery
sparszywiały, stworzyli zamknięty krąg ludzi małych, wyniosłych i aroganckich.
Przepełnieni sztucznością odgrywanych pozorów, pogubili ideały na bankietach i
licznych wydarzeniach towarzyskich. Jeżeli jeszcze czegoś poszukują to jedynie
straconego czasu i możliwości, które już nigdy nie wrócą. Nie szczędząc sobie
obraźliwych uwag, z każdym następnym kieliszkiem- kłują się jadem, jak owady
wpuszczone do małego terrarium. I nie wynika to z chęci przetrwania, lecz jedynie
z pustki, jaką w sobie noszą.
Krystian
Lupa stworzył w Teatrze Polskim przedstawienie wyjątkowe. Jego wizja książkowego
monologu, przyjaciela rodziny Auersbergerów, podzielona zostaje na wszystkich
uczestników „artystycznej kolacji”. Sandacz balatoński nie zostanie zjedzony o
zaplanowanej przez Panią domu porze, gdyż aktor, na którego wszyscy czekają
spóźni się. Salon z niedoszłymi artystami, znawcami literatury oczekującymi na aktora, wypełni się dymem tytoniowym i
wspomnieniami na temat śmierci Joany Thul. Maja Auersberger (w tej wybitnej
kreacji Halina Rasiakówna) z gracją i wyuczonym przez lata wdziękiem zaprasza
do salonu kolejnych uczestników. Wśród nich jest Jeannie Brillroth (Ewa
Skibińska) żyjąca w przeświadczeniu, że jest obecnie najlepszą pisarką i
„poszła o krok dalej niż Virginia Voolf”. To postać zawieszona w swojej melancholii
i samouwielbieniu, usiłująca za wszelką cenę zaistnieć niezbyt wyszukanymi
dygresjami i pytaniami. Jej niedoszły wdzięk rozmywa się między zawieszeniem na
kanapie, a kolejną próbą wzniesienia się na intelektualne wyżyny. Na
artystyczną kolację zaproszona jest Annie Schreker „austriacka Gertruda Stein”,
przedstawiciele młodego pokolenia Joyce (Adam Szczyszczaj) oraz James (Michał
Opaliński), którzy jak opisywał Bernhard przyjeżdżają do Wiednia z wielkimi nadziejami
na sukces, a mizernieją jak większość. W mieście, które kusi możliwościami i
tylko czeka na ich upadek. Lupa w przedstawieniu poszerza ich spojrzenie o
dodatkowe sceny (których w książce nie ma) nagrane w kuluarach. Ich podstawowym
zmartwieniem jest myśl, o tym jak szybko zaistnieć w artystycznym świecie.
Są w końcu gospodarze tego
upiornego wieczoru - Maja Auersberger – Pani domu w dosłownym tego słowa
znaczeniu, zabawiająca przybyłych gości i pieczołowicie dbająca o „dobry
nastrój”. Opanowała do perfekcji sposób mówienia i zestaw sztucznych
konwenansów. Jej próby arystokratycznego zachowania unoszą ją nad ziemią salonu
– miejsca, z którego uczyniła martwą scenę swojego towarzyskiego
przedstawiania. Jest jej mąż – Gerhard Auersberger (Wojciech Ziemiański),
gnuśny i cyniczny muzyk nie stroniący od mocniejszych trunków, w aktach
niekontrolowanych wybuchów frustracji obraża przybyłych gości. Jest w końcu
aktor Teatru Narodowego (Jan Frycz) upojony własnym sukcesem Ekdala ze „Złotek Kaczki”. Jego megalomania roznosi się po całym salonie, nikt nie zostaje
dopuszczony do głosu- Aktor przemawia. Rola Jana Frycza porywa, a świadomość,
że występuje gościnnie i przyjechał właśnie z Teatru Narodowego z Warszawy,
dodaje pikanterii. „Aktorzy Burgtheater to drobnomieszczańskie kukły, które nie
mają najmniejszego pojęcia o sztuce teatralnej i które z Burgtheater dawno
zrobiły przytułek dla swojego nieuleczalnego dyletantyzmu” - pisze Thomas Bernhard. I rzeczywiście,
długie monologi Aktora irytują i śmieszą, doprowadzając spektakl do granic
absurdu. Aktor przemawia. Razem z innymi uczestnikami „artystycznej kolacji” słuchamy
pełnych patosu opowieści, jak powstawała rola Ekdala. Każde kolejne słowo
samouwielbienia rodzi następne. Aktor przemawia. Z proscenium przygląda się
temu „przedstawieniu” i komentuje je Thomas Bernhard (Piotr Skiba) wymierzając
w kierunku salonu zjadliwe komentarze. Przyjął zaproszenie na ten wieczór, żeby
skonfrontować się z ludźmi, których kiedyś darzył sympatią i podziwiał. Dostrzega
w nich teraz jedynie zakłamany cień, tego co wcześniej znał. Ludzi, którzy
kiedyś podobnie jak on chcieli tworzyć i zbliżać się do „piękna” sztuki,
obecnie niszczących wszystko na swojej drodze - konformistycznych i wyjałowionych
snobów.
zdjęcia: Teatr Polski
Krystian Lupa stworzył
przedstawienie wybitne pod każdym względem. Ironizuje środowisko artystyczne z
ogromnego dystansu, ale nie kończy na całkowitym jego wyśmianiu. Scenografia
stanowi równorzędny element do tego co dzieje się na scenie. Wszystko wydaje
się być dopięte na ostatni guzik. Spowolniona druga część przedstawienia
hipnotyzuje. Bolero chwyta za serce. Bez wątpienia jedno z lepszych
przedstawień jakie ostatnio widziałem.
Teatr Polski - Reżyseria, adaptacja, scenografia, :
Krystian Lupa, kostiumy: Piotr Skiba, oprawa muzyczna: Bogumił Misala, video:
Karol Rakowski i Łukasz Twarkowski. Występują: Piotr Skiba,
Halina Rasiakówna, Wojciech Ziemiański, Marta Zięba, Jan Frycz, Ewa
Skibińska, Bożena Baranowska, Andrzej Szeremieta, Adam Szczyszczaj, Michał
Opaliński, Marcin Pempuś, Anna Ilczuk, Krzesisława Dubielówna