poniedziałek, 27 maja 2013

Oslo, 31 sierpnia - Joachim Trier

„ Oslo, 31 sierpnia”  to bardzo skromny i ciekawie poprowadzony obraz norwesko-duńskiego reżysera Joachima Triera.  34-latek, Anders, wychodzi na przepustkę z ośrodka dla uzależnionych. Po szczęściu latach terapii jest to dla niego swoisty test wytrzymałości i próba stworzenia „nowego życia” poza murami ośrodka.  Jednak powrót do rzeczywistości nie jest tak łatwy, jakby się mogło wydawać. Dotknięty przenikliwym przygnębieniem Anders spotyka na swojej drodze starych znajomych, którzy również borykają się z niespełnieniem i problemami dnia codziennego. Otoczeni materialnym dostatkiem i rodziną sprawiają wrażenie wypalonych i nieszczęśliwych. Anders borykając się z ułożeniem swojego życia i poszukując rozwiązań wśród swych bliskich napotyka na jeszcze większe rozczarowanie. Jak wskazuje już tytuł, akcja rozgrywa się w Oslo, podczas jednego dnia. Norweskiemu reżyserowi udało się stworzyć niezwykle sugestywny i melancholijny obraz zagubienia, wpisując się w pokolenie wyczerpanych 30-latków. Sam Trier, podczas rozmowy z Anną Bielak na Portalu filmowym wyznaje: ” Melancholia jest dla mnie pewnego rodzaju akceptacją daremności ludzkich wysiłków podejmowanych w imię ochrony rzeczy, które przeminą bez względu na wszystko. Ostatni dzień lata kojarzy mi się z końcem, upadkiem, odejściem, które jest nieuniknione. Popadanie w melancholię to też sposób na radzenie sobie ze śmiercią, przepracowywanie dramatu. Kiedy widzisz bardzo dojrzały owoc wiesz, że jeszcze chwila i zacznie on gnić.”  Czytając te słowa, odnosi się wrażenie, że reżyser doskonale panuje nad atmosferą filmu bo właśnie te słowa oddają jego klimat. Do tego należy dorzucić jeszcze jedną ogromną zaletę Joachima Triera – wie, jak wykorzystać tę wiedzę w obrazie filmowym, który na równi ze słowem pisanym, oddaje obraz melancholii. Niektórzy nazywają to magią obrazu filmowego i podążając ich myślą, napisałbym, że mnie „oczarował”. 

Będzie można się o tym przekonać w czwartek 30 maja na AleKino+ o godz. 20.10.

                                                      "Oslo, 31 sierpnia" Reż. Joachim Trier, Norwegia 2011.
autor: Mariusz T

środa, 15 maja 2013

"Przelotni kochankowie" Reż. Pedro Almodovar


Po seansie najnowszego filmu Pedro Almodovara wyszedłem nieco rozczarowany i ogłupiały. Nie taki był chyba zamysł twórcy filmów „Wszystko o mojej matce” czy „Kobiety na skraju załamania nerwowego”, które łączyły w sobie dobrą zabawę i przyciągające niczym magnez melodramatyczne historie. Almodovar uczynił ze swojego nazwiska niepowtarzalną markę, rozpoznawaną na całym świecie i trafił swoimi filmami w gusta zarówno wytrawnych kinomanów, jak i przeciętnego odbiorcy. Jego dynamiczny, kontrowersyjny 
i buntowniczy styl z czasem, stopniowo stawał się bardziej dojrzalszy, ale z ciekawością przyglądaliśmy się tym transformacją. Tym razem jest zupełnie inaczej. Bo oto dawny mistrz sytuacji i wyjątkowego poczucia humoru, który do tej pory posiadał umiejętność budowania ciekawych postaci i niezwykły dla siebie dar komentowania rzeczywistości, tym razem poczęstował nas niezbyt wyszukaną groteską w przestworzach. Ogromny potencjał na zabawną historię nie został należycie wykorzystany. Płaskie (niemalże komiksowe) postacie obdarzone krańcowymi i przejaskrawionymi cechami osobowości przypominają bohaterów z niejednej niskobudżetowej amerykańskiej parodii. I niby przyjemnie się ogląda, czasami człowiek się z czegoś zaśmieje, ale dowcip już nie ten – wyblakł i zmizerniał (nawet tekst z Królową spalony), pikanteria (wcześniej rozbuchana i rozgrzana do granic możliwości) tym razem co najwyżej powielona i bezpieczna. Nie jest to najgorszy film Almodovara, ale wielkim powrotem tego nazwać nie można. 

                                                  "Przelotni kochankowie" Reż. Pedro Almodovar, Hiszpania 2013.
autor: Mariusz T.