niedziela, 3 marca 2013

Subiektywny przegląd filmów drogi

Film drogi to pretekst do opowieści o różnych przejawach buntu wobec zastanej rzeczywistości i możliwościach ustanawiania nowych granic wolności. To również uczestniczenie w przygodach, na które my widzowie często nie mamy odwagi. Jego bohaterowie odzwierciedlają uśpione w nas pragnienia.


Najbardziej sprzyjającym okresem dla kina drogi był przełom lat 60-tych i 70-tych, chociaż za okres narodzin uznaje się lata 50-te. Najważniejsze filmy tego gatunku powstawały w pustynnym krajobrazie amerykańskich bezdroży. Bardzo szybko ten pejzaż stał się integralną częścią pościgów, ucieczek i rozterek głównych bohaterów, wpisując się na stałe w poetykę „road movie”. Z biegiem czasu konwencja ulegała zmianie, ale najbardziej rozpoznawalne obrazy zawsze będziemy kojarzyć z ogromną bezludną przestrzenią. Wpływ na zainteresowanie nomadycznym trybem życia i wszelakimi ucieczkami od tego,co zniewalające miały bez wątpienia ruchy kontrkulturowe – w szczególności kultura bitników. Wydanie książki „Na drodze” (On The Road) Jacka Kerouaca w 1957 roku nie pozostawało bez wpływu na szerokie zainteresowanie tematem podróży jako ucieczki i kontestacji zastanej rzeczywistości. Społeczeństwo jawiło się dla ówczesnych kontestatorów jako zbiór dusznych i zniewalających norm kulturowych, zasad postępowania, konwenansów, które stawaływ opozycji, do tego, co indywidualne, naturalne i podmiotowe. Stąd, w kinie narodziła się potrzeba celebracji niepokornych charakterów i outsiderów, uciekających przed światem, zadzierających z prawem lub po prostu, w taki sposób pragnących zaistnieć. W ostatecznym rozrachunku bohaterowie nie zdobywają jednak tego, o czym marzą. Ceną   bezkompromisowej wolności jest często ich własne życie. 

Pierwszym przywołanym przeze mnie filmem będzie niedocenione w pełni dzieło Michelangelo AntonioniegoZabriskie Point” (1970). Początkowo, film włoskiego reżysera nie spotkał się z przychylnym przyjęciem krytyków i publiczności. Zarzucano mu światopoglądowy infantylizm, niechęć do Ameryki i rozbujały anarchizm. Większość głosów krytyki oceniało jego wydźwięk polityczny, nie dostrzegając samych walorów filmu, które do dziś wzbudzają zachwyt. Z perspektywy czasu sama warstwa ideologiczna nie budzi już takich emocji, a jego reinterpretacja powala odkrywać nowe znaczenia. Podróż głównego bohatera do Doliny Śmierci, niesłusznie oskarżonego o zabójstwo, staje się pretekstem opowieści o kontestacji. Surowy i bezludny krajobraz jest metaforą samotności i duchowego zagubienia. Owa pusta zastąpiona zostaje cielesnym hedonizmem w słynnej scenie orgii na pustyni. Film Antonioniego odczytywać można na wiele sposobów, ale do dnia dzisiejszego jest on niezwykłym obrazem ducha tamtych czasów, jego mitów i zrywów wolnościowych. 

Bohaterowie kina drogi to bardzo często niedojrzałe dzieciaki, które próbują zostawić za sobą kryminalną przeszłość, i w drodze odzyskać status osób wyzwolonych od wszelakiej odpowiedzialności. To właśnie moment podróży dodaje im skrzydeł na niby-lepsze jutro. Niedojrzałość i naiwność tych bohaterów świetnie portretują kolejne dwa głośne filmy drogi: ascetyczny i niepokojący debiut „Badlands” (1973) Terrence’a Mallicka z Martinem Sheenem i Sissy Spacek w rolach głównych i mistrzowski „Sugarland Express” (1974) Stevena Spielberga z Goldie Hawn i Williamem Athertonem. Holly w „Badlands” jest młodą dziewczyną wychowywaną przez sadystycznego i zaborczego ojca. Pewnego dnia poznaje przystojnego Kita i młodzi zakochują się w sobie od pierwszego spojrzenia. Ich miłość jest tak silna i irracjonalna, że szybko staje się przyczyną całej masy nieszczęść, sprowadzając ich na kryminalną drogę i zmuszając do ukrywania się przed całym światem. Bardzo szybko „świat” zewnętrzny staje się dla nich wrogim tworem, przestają do niego należeć, lecz ucieczka w utopię również nie przynosi ukojenia. To, co na początku miało być piękną miłosną przygodą z czasem staje się wyczerpującą i monotonną drogą donikąd. 


kadr z filmu "Sugarland Express"

Inaczej jest w przypadku filmu Spielberga, gdzie para głównych bohaterów zdeterminowana jest odzyskaniem swojego dziecka. „Sugarland Express” jest przykładem klasycznego, społecznie zaangażowanego kina amerykańskiego. Spielberg postanowił sięgnąć po historię, która wydarzyła się naprawdę. Zdesperowana i nieco stuknięta Lou Jean Poplin postanawia wyruszyć do Sugarland po swoje dziecko, które zostało jej odebrane przez opiekę społeczną i przekazane do rodziny zastępczej. Kobieta nie może się pogodzić z tym faktem i postanawia zrobić wszystko, żeby je odzyskać. Odwiedza swojego męża odsiadującego wyrok w zakładzie, namawia go do ucieczki i razem wyruszą po swoje dziecko. Już od samego początku wszystko idzie nie po ich myśli i dwójka naiwnych bohaterów, porywając policjanta wpędza się w coraz większe problemy z prawem. To jednak nie przeszkadza im w kontynuowaniu podróży i nie pozbawia ich nadziei, że w końcu dotrą na miejsce i odzyskają dziecko. Ich naiwność i brak wyobraźni skłaniająca do utopijnego dążenia do celu i nie biorąca pod uwagę realnej i trzeźwej oceny sytuacji, w której się znaleźli, początkowo śmieszy, a z czasem jednak wzrusza. Z racjonalnego punktu widzenia ich sytuacja jest z góry przegrana. Bohaterowie nie chcą lub też nie potrafią sobie zdać z tego sprawy, jednak zyskują sobie naszą sympatię. Ten heroiczny i nieco irracjonalny plan każe nam sobie uświadomić, jak wielka jest miłość matki do dziecka i jak wiele można dla niej zrobić. 

kadr z filmu "Dzikość serca"

Na przełomie lat 80-tych i 90-tych język kinowej ekspresji uległ zmianie. W tym okresie zaczęła się rodzić tzw. estetyka postmodernizmu, charakteryzująca się silnym przerysowaniem, odejściem od klasycznym modeli budowania narracji, świadomym odwoływaniem się i przełamywaniem konwencji gatunkowych. „Dzikość serca” (1990) Davida Lyncha – film okrzyknięty przez znaczną część krytyków manifestem postmodernistycznego kina jest już klasycznym dla tej tendencji obrazem nowej wrażliwości i estetyki. Częstym chwytem Lyncha jest nawiązywanie do określonej konwencji gatunkowej, w celu jej „złamania” i wyśmiania. Najlepszym tego przykładem jest „Dzikość serca”, film zbudowany na zasadzie kolażu, który poprzez swoje intertekstualne gry bezpośrednio i świadomie odwołuje się do kina drogi. W „Dzikości serca” wyszczególnić można kilka toposów, które nawiązują do przestrzeni kina gatunków. Pierwszorzędnym tematem filmu Lyncha jest podróż głównej pary bohaterów – Sailora i Luli. Jest to rodzaj podróży – ucieczki, wątek bardzo charakterystyczny dla klasycznych filmów drogi. Ucieczki w dosłownym znaczeniu – przed despotyczną matką Luli, która zrobi wszystko żeby rozłączyć parę młodych ludzi oraz w sensie metaforycznym – przed złowrogą cywilizacją, ograniczającą wolność kochanków. Przejawami przejaskrawionego zamiłowania do wolności przez bohaterów są: kurtka z wężowej skóry, wyrażająca indywidualizm i wiarę w wolność jednostki Sailora oraz scena postoju na poboczu autostrady, w której Sailor i Lula przy havy-metalowej muzyce wykonują ekstatyczny i konwulsyjny taniec. Lynch transformuje do filmu liczne „zapożyczenia” oraz baśniowe motywy, tworząc zauważalną analogię do „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. Podróż Sailora i Luli jest jej współczesną wersją, przesyconą brutalnością z licznymi nawiązaniami do dzisiejszej kultury masowej.

W podobnym tonie, z licznymi odwołaniami do klisz filmowych i estetyki postmodernizmu, okrzyknięty skandalicznym i nawołującym do przemocy jest film Olivera Stone’a „Urodzeni mordercy” (1994). Tworząc film w konwencji videoclipu, Stone nie gloryfikował przemocy bez powodu. Jego założeniem było sparodiowanie amerykańskiego społeczeństwa, które żywi się morderczymi charakterami. Pod ostrze bierze również cały przemysł medialny, który żywi się niczym wampir -kontrowersyjnymi i wypatrzonymi tematami. W filmie  Stone’a rolę bezwzględnego reportera świetnie odgrywa Robert Downey Junior jako Wayne Gale, który śledzi krwawe poczynania Mickey’a i Mallory Knox. Oliver Stone stawia tezę, że psychopatyczne skłonności głównych bohaterów nie są jedynie winą pozbawionych emocji i współczucia morderców, ale zasługą całego społeczeństwa, a przede wszystkim mediów promujących tanie sensacje i tworzących z pospolitych rzezimieszków bohaterów  naszych czasów. W tym przypadku podróż pary morderców drogą 66 jest pretekstem wyłącznie do zabijania. 

Jednym z lepszych filmów drogi lat 90-tych pozostaje dzieło Ridley’a Scotta „Thelma i Louise" (1991), który nie wpisuje się w estetykę postmodernizmu, a reżyser pozostaje wierny chronologicznej tradycji tego gatunku. To, czym odróżnia go od klasycznych przykładów jest umieszczenie dwóch kobiet jako głównych bohaterek, co spowodowało, że został odczytany w kategoriach feministycznych. Thelma jest przeciętną kurą domową, całkowicie uzależnioną od dyktatury męża, a Louise to bardziej zdecydowana i doświadczona kobieta pracująca jako kelnerka. Kobiety chcąc się odprężyć postanawiają wyjechać z góry. Po drodze zatrzymują się  w przydrożnej knajpie gdzie dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. Louise zabija mężczyznę, który próbował ją zgwałcić na parkingu - to zdarzenie całkowicie odmienia ich losy; umacniając przyjaźń, pobudzając do przewartościowania swojego życia i ostatecznie prowadząc do tragicznego i wzruszającego końca. 

kadr z filmu "Thelma i Louise"

Współcześnie, film drogi odszedł już od swoich klasycznych pierwowzorów, co jest naturalną konsekwencją ewolucji kina. Dla obecnych twórców staje się on jedynie kliszą gatunkową, przy pomocy której próbują stworzyć mniej lub bardziej udane filmy, co nie oznacza, że ta formuła całkowicie się wyczerpała. Wręcz przeciwnie, tematy podróżowania i ucieczki nadal są i będą obecne we współczesnym kinie. Zdarzają się nieudane powroty do tamtego klimatu, jak chociażby  „W drodze” (2012) Waltera Sallesa lub szalone obrazy będące połączeniem eksperymentalnego horroru i filmu drogi – jak w przypadku Twentynine Palms" (2003) francuskiego reżysera Bruno Daumonta
autor: Mariusz T.