wtorek, 14 września 2010

Moon [2009] - Reż. Duncan Jones


Na samym początku muszę przyznać, że nie jestem zagorzałym fanem kina science fiction. Od czasu do czasu lubię jednak sięgnąć po jakiś tytuł z tego nurtu, w szczególności jeżeli zapowiada się dość interesująco. Taką przyjemność miałem oglądając debiutancki obraz Duncana Jonesa "Moon", który właśnie wchodzi na polskie ekrany. I nie dziwi mnie fakt, że film został doceniony na wielu ważnych festiwalach, ponieważ jest bardzo dobry i godny obejrzenia nawet przez tych, którzy nie przepadają za kosmicznymi pejzażami i pyłami. Jones stworzył ponadprzeciętny mainstreamowy film gatunku, z pięknymi retro zdjęciami, w którym równie ważną, albo nawet ważniejszą rolę odgrywa misternie utkana fabuła, często niedopracowana i banalnie płaska w tego rodzaju produkcjach. Poruszony przez reżysera temat, którego wymienić nie mogę, ze względu na dobro potencjalnych odbiorców, przedstawiony został w sposób mistrzowski. Razem z głównym bohaterem Samuelem ( Sam Rockwell )  znajdujemy się w stacji na księżycu, gdzie pozyskuje się energię fuzyjną z księżycowych skał. Samuelowi, towarzyszy jedynie robot o imieniu Gerty. Wyczekujący końca kontraktu, wrzucony w rutynę codziennych obowiązków i pogrążony w samotności bohater stopniowo popada w paranoję. Przez nieoczekiwany wypadek podczas którego traci przytomność zaczyna odkrywać mroczną tajemnicę. Kolejne odkrycia pozwalające bohaterowi ( a Nam przy okazji ) zrozumieć kim tak naprawdę jest. Zapierające dech w piersiach zdjęcia, fantastyczna muzyka Clina Mansella to tylko nieliczne smaczki filmu "Moon".

"Moon" Reż. Duncan Jones, Wielka Brytania 2009.
autor: Mariusz T

środa, 28 lipca 2010

Pośród drzew [Mesa sto dasos 2010] Reż. Angelos Frantzis

Bezkompromisowy i bardzo odważny film twórcy Polaroidu Angelosa Frantzisa, nakręcony przy pomocy małego aparatu cyfrowego. Pomimo tak niewielkich środków, film robi wrażenie. przede wszystkim formą w której kamera przekracza bezpieczną granicę podglądania bohaterów. 
"Pośród drzew" to film bardzo zmysłowy i seksualny. W pewien sposób radykalny - albo będziesz uczestniczył w tym dramacie/porywie seksualności albo opuścisz salę. Dla mnie ta radykalność okazała się interesująca. Seksualność, która jet głównym motorem fabuły, przedstawiona jest w sposób wieloznaczny i fascynujący, a erotyczną scenę na plaży z bardzo sugestywną muzyką (erotyzm przypomina tu walkę, wojnę - co sugeruje również muzyka ) zapamiętam na długo. 


Można się również zastanawiać nad tym, czy "Wśród drzew" jest przejawem rozpasanej ideologii czy porywem i rozpaczliwym poszukiwaniem nowego języka filmowego. Byś może to próba ( w moim przekonaniu na granicy tego co w kinie można zaakceptować - ale jednak udana ) twórczych poszukiwań. Będzie to jednak film, który wpadnie w niszę zapomnienia. Zbyt nowatorki, zbyt obsceniczny i zbyt radykalny. Dlatego o nim piszę, bo kino jakie tworzy Angelos Frantzis nigdy nie będzie zaliczać się do masowego przerobu, nie będzie tytułem przyciągającym tłumy, ale będzie miało swoje wąskie i oddane grono fanów. Bardzo mnie cieszy fakt, że na festiwalu Nowe Horyzonty można odnaleźć takie małe/duże niespodzianki. - bo niewątpliwie obcowanie z tym filmem taką było, co do tego nie mam wątpliwości. 

Aktorzy: Katia Goulioni, Iakovos Kamhis and Nathan Pissoort


"Kamera jest niesamowicie blisko bohaterów, przekraczając granicę filmowego podglądactwa czy też dokumentacji obserwującej, jest w intymnym kontakcie z protagonistami. Nie towarzyszy im, ale jest wśród nich, w środku tego świata. Słowa są tu właściwie nieistotne, najważniejszy jest obraz, który tworzy rzeczywistość rodem z obrazów fowistów, barwną, nasyconą, piękną, osaczającą, ale też nienaturalną, baśniową, choć niebezpieczną. Raz metaforycznie odrealnioną, innym razem okrutnie naturalistyczną. Tak oto film ów niejako nawiązuje do dokonań sztuki wideo-artu, eksperymentalnego kina, nie akcentując jednak ekwilibrystyki formalnej. Przeciwnie, poprzez oryginalną formę konstruuje fascynujący poemat o emocjach i pożądaniu."
                                                                                                                                Paulina Sieniuć
Fragment opisu filmu pochodzi ze strony : http://www.nowehoryzonty.pl/film.do?id=4400



"Pośród drzew" Reż. Angelos Frantzis, Grecja 2010
autor: Mariusz T

sobota, 13 marca 2010

Coś z Alicji [1988] - Reż. Jan Svankmajer

Tym, którzy zawiedli się burtonowską wersją "Alicji w Krainie Czarów" polecam siegnąć po szaloną interpretację w wykonaniu czeskiego surrealisty Jana Svnakmajera. Jego wariacja na podstawie powieści Carrolla to szalona zabawa formą filmową i materią, która w jego rękach nieustannie ożywa i zmienia kształty. Alicja Svankamajera to przepełniona aburdem podróż po świecie wyobraźni, gdzie wszystkie zdarzenia wymykają się logicznym prawom. Nasza rzeczywistość, inaczej nazywana Realnością, nie mogłaby zostać doceniona gdyby nie rzeczywistość Fantazji - Svankmajer przypomina tą starą prawdę. Obejrzenie tego filmu jest jak wejście do szuflady przez główną bohaterkę. Ja was tam zapraszam! Gwarantuje niezapomniane wrażenia! "Teraz musicie zamknąć oczy, inaczej niż nie zobaczycie"


"Coś z Alicji" Reż. Jan Svankmajer, Szwajcaria/Wlk. Brytania/Czechosłowacja/RFN, 1988.

sobota, 6 marca 2010

The Limits of Control [2009] - Reż. Jim Jarmusch


Nigdy nie przepadałem za Jarmuschem. Jego filmy wydawały mi się ciężkostrawne i powodowały uczucie znużenia. Nic mnie w nich nie porywało i nie zachwycało. Do tego momentu. The Limits of Control, oczarował mnie. I w zasadzie ciężko jest mi napisać co to za rodzaj przyciągania. Nie widzę sensu opisywania fabuły i wnikania w nią, aż tak głęboko jak niektórzy recenzenci, którzy próbowali wyciągnąć z niej niebywałe treści i ideologie, co w konsekwencji wypadło mało wiarygodnie, żeby nie napisać blado.
Z drugiej strony należy sobie postawić pytanie – czy film może funkcjonować bez świetnej fabuły? Czy warunkiem każdego dobrego filmu jest pieczołowicie utkana fabuła ? Otóż nie! Nie chce przez to powiedzieć, że najnowszy film Jarmuscha jest całkowicie jej pozbawiony lub jest tak kiepska, że szkoda tu moich słów. Nie! Po prostu nie jest tak ważna, bo spełnia jedynie funkcję „filmowego kręgosłupa”, na którym osadzona jest cała intesywność tego filmu. Udało się reżyserowi, dzięki onirycznym sekwencjom, zwolnionym obrazom i nastrojowej muzyce stworzyć dzieło przepełnione magią. Blisko tu do stylistyki kreowania rzeczywistości u Lyncha. Podobieństwa można zauważyć  w sposobie przedstawiania przedmiotów i miejsc, wypowiadania przez bohaterów enigmatycznych zdań, które pełnią podwójną rolę; z jednej strony wywołują dziwne napięcie u widza, który doszukuje się w nich klucza do "intrygi" ( zwłaszcza, że bardzo często się powtarzają), z drugiej strony, tworzą credo reżysera na tematy które, mogą ale nie muszą być połączone z fabułą filmu. Na tą dowolność w tworzeniu filmowej rzeczywistości wskazywać może też cytat Rimbauda, który Jarmusch umieścił na samym początku filmu. Wszystko mi pasuje. A jeżeli jeszcze dodać monolog Tildy Swinton, że „ najlepsze filmy to te przypominające sny, o których nie wiemy czy nam się przyśniły” to robi się bajecznie. Tak na marginesie to jeden z moich ulubionych fragmentów.

Ten film to: skojarzenia, uczucia i jeden z ciekawszych w obrębie kina drogi obrazów podróży. Tym, którzy potrzebują misternie utkanej fabuły i jeszcze mocnego zakończenia stanowczo odradzam!

"The Limits of Control" Reż. Jim Jarmusch, Hiszpania/Japonia/USA 2009.
autor: Mariusz T

wtorek, 12 stycznia 2010

Sanatorium pod klepsydrą [1973] - Reż. Wojciech Jerzy Has

Już niebawem w sklepach pojawi się DVD zrekonstruowanego filmu Wojciecha Hasa "Sanatorium pod klepsydrą" na podstawie książki Brunona Schulza ( i fragmentów jego innych opowiadań ). Z recenzji zdążyłem wyczytać, że jest to obraz pogłębiony o wiele "nowych znaczeń", o jeszcze większej sile rażenia niż pierwotna wersja. Czy może być bardziej i lepiej od tego co już widziałem ? Mam taką nadzieję. Film Hasa to dzieło wybitne. Kiedy po raz pierwszy go oglądałem , nie mogłem wyjść z podziwu ile pracy włożyli jego twórcy; każdy kolejny kadr odsłaniał bogatą scenografią i symboliką - za którymi z trudem nadążały zmysły. Należy tu wspomnieć o wspaniałej ścieżce dźwiękowej Jerzego Maksymiuka oraz zapierających dech w piersiach zdjęciach Witolda Sobocińskiego. Na same wspomnienie przechodzą  mnie dreszcze. Cieszę się, że "Sanatorium pod klepsydrą" nadal zachwyca i jest w polu zainteresowania. A swoją drogą warto też sięgnąć po książkę, która niczemu nie ustępuje filmowi. W zasadzie jest wielkim nieporozumieniem porównywać książkę z filmem, ponieważ są to dwa odrębne autonomiczne dzieła, które w tej chwili dopełniają się nawzajem. 
"Mój pokój był granicą i rogatką. Tu zatrzymywały się, tłoczyły, becząc błagalnie. Kręciły się, dreptały w miejscu trwożnie i dziko -garbate i rogate jestestwa, zaszyte we wszystkie kostiumy i zbroje zoologii, i przestraszone same sobą, spłoszone własną maskaradą, patrzyły trwożnymi i zdziwionymi oczami przez otwory swych skór włochatych myczały żałośnie, jakby zakneblowane pod swoimi maskami.
Czy czekały, żebym je nazwał, rozwiązał ich zagadkę, której nie rozumiały? Czy pytały mnie o swe imię, ażeby w nie wejść i wypełnić je swoją istotą? Przychodziły dziwne maszkary, twory-pytania, twory-propozycje, i musiałem krzyczeć i odpędzać je rękami"
Bruno Schulz "Sanatorium pod klepsydrą"

"Sanatorium pod klepsydrą" Reż. Wojciech Jerzy Has, Polska 1973