piątek, 18 stycznia 2013

"Bracia i siostry" Reż. Maja Kleczewska



Maja Kleczewska powraca do Teatru Jana Kochanowskiego w Opolu w wielkim stylu. Widać to już w sposobie kreowania scenografii, która po raz pierwszy na deskach opolskiego teatru przemyślana jest perfekcyjnie i stanowi ważny element w tworzeniu atmosfery katastrofy. To właśnie ta nieokreślona katastrofa w nieokreślonym czasie staje się punktem wyjścia przedstawienia. Na scenie widzimy ludzi, którzy ją przeżyli. Uwięzieni w podziemnym garażu stają przed  własnymi lękami, obsesjami, pragnieniami – a przede wszystkim przed samym sobą. Najsilniejsze wątki dramatyczne umieszczone zostają przez reżyserkę w pojedynczych scenach budujących dość skomplikowane a czasem wręcz niemożliwe relacje między postaciami. Przy tych bezlitosnych zbliżeniach, na naszych oczach kreuje się świat niemocy i chaosu. Wypowiadane przez nich słowa zamieniają się w jałowe zbitki nic nie znaczących schematów lub beznamiętnie wygłaszanych idei. W tym poczuciu zagrożenia język przestaje być użyteczny. Zawodzi, rani i wprowadza jeszcze większe szaleństwo. Jedynie w nielicznych momentach konwulsyjnego tańca, przebywający ze sobą ludzie tworzą coś na kształt wspólnoty. Wspólnym mianownikiem staje się również poszukiwanie miłości, ale niestety ona żyje tylko w wyobrażeniach, we wzniosłych słowach, które straciły znaczenie. Miłość jest gdzie indziej o ile w ogóle istnieje. Postaci Kleczewskiej kurczowo chwytają się wyuczonych automatyzmów,  które powodują niezrozumienie drugiego człowieka. Jak w scenie małżeńskiej rozmowy, gdzie On wygłasza płomienne ale równie banalne manifesty miłosne, próbując dać Jej dowody w postaci zaborczych uścisków a Ona z wykrzywioną z cierpienia twarzą powtarza do niego „idź spać”. Scenę kończy morderczy taniec. Innym razem w przejmująco okrutnej scenie jesteśmy świadkami chorych i zniekształconych relacji kalekiej córki i znerwicowanej matki. Współżycie ze sobą zostało przez matkę zaplanowane w kilku sztucznych, łatwych i mających przynieść ukojenie gestach, jak zaśpiewanie piosenki , które powodują jeszcze większą przepaść. Brak czułości przeradza się w jeszcze większą potworność.

W tych pojedynczych scenach Kleczewska tworzy wyjątkowo poruszające i dramatyczne sceny, które należą do każdego z nas. Obnaża okrutny charakter tych mechanizmów i pobudza do zastanawiania się. Współczując scenicznym postacią, współczujemy jednocześnie sobie, bo to właśnie My. Teatr Kleczewskiej jeszcze raz udowadnia, że to miejsce głębokich obserwacji i przykrych refleksji, ale dlatego tak mocno porusza. I choć samo przedstawienie miewa słabe momenty i chwilami ociera się o banał, w ostatecznym rachunku można napisać, ze to rzecz obowiązkowa do zobaczenia. Jest w tym przedstawieniu naprawdę sporo świetnie zagranych scen, które bardzo mocno zapadają w pamięć.  

Teatr im. Jana Kochanowskiego, reżyseria: Maja Kleczewska, scenariusz: Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski, scenografia: Marcin Chlanda, dramaturgia: Łukasz Chotkowski, kostiumy: Konrad Parol, światło i video: Wojciech Puś, Obsada: Zofia Bielewicz, Aleksandra Cwen, Arleta Los-Plawszewska, Grażyna Misiorowska, Marta Nieradkiewicz, Justyna Paradzińska, Ewa Wyszomirska, Sylwia Zmitrowicz, Adam Ciołek, Andrzej Jakubczyk, Marcin Kowalczyk, Maciej Namysło, Dawid Ogrodnik, Krzysztof Raczkowski, Łukasz Schmidt, Krzysztof Wrona.
* Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Jana Kochanowskiego w Opolu.

autor:Mariusz T.

2 komentarze:

  1. Sugestywnie. Jak długo trwa spektakl?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie już nie pamiętam. Ale chyba około 2h

    OdpowiedzUsuń