Zacznę od
tego, że już dawno nie widziałem tak dobrego rosyjskiego kina! „Portret o
zmierzchu” to film, który na długo zapisze się w pamięci, a skumulowane w nim emocje nie pozostaną bez wpływu na jego intensywność odbioru. To zasługa dobrze
skonstruowanej fabuły, która zaskakuje co trochę innymi zwrotami akcji.
Główna
bohaterka filmu- Marina zostaje zgwałcona przez milicjantów. To zdarzenie
zmienia jej dotychczasowy (zdaje się) mocno ugruntowany punkt widzenia. Traumatyczne
doświadczenie dokonuje w jej osobie przewartościowania całego swojego życia, w
którym jak możemy zauważyć niczego jej do tej pory nie brakowało. Ale, czy
przez przypadek, to co miała do tej pory nie było jedynie bezpieczną otoczką
niby-szczęscia? Zbiorem pustych i mało znaczących konwenansów i odgórnie
zaprojektowanych reguł mających imitować to szczęście? Czy kochający ją
bezwzględnie mąż z dobrą posadą i zachowawczym sposobem bycia jest dla niej
źródłem minimalnej choćby radości? Zdaje się, że takie pytania postawiła sobie
Marina, a odpowiedzią na nie – w świecie , gdzie nic nie funkcjonuje poprawnie;
w świecie gdzie dominują przewidywalne prawidła, gry interesów, brutalne siły
bezprawia, obojętność i błędne sposoby wychowania – jest metoda polegająca na
szaleństwie. Głównej bohaterce w dniu swoich urodzin wystarczyło kilka
kieliszków alkoholu, żeby rozburzyć „projekt szczęścia” i wprowadzić w
konsternację zaproszonych gości, którym wyrzucane są jak z karabinu maszynowego
ostre i bezwzględne uwagi. Ten dokonujący się podczas przyjęcia symboliczny akt
przemocy ma na celu uświadomienie wszystkim zgromadzonym ich obłudy, ale przede
wszystkim jest zaczątkiem rodzącego się w Marinie szalonego pierwiastka zmian.
Kolejne zdarzenia będą co najmniej zaskakujące… W tym miejscu muszę odwołać się do recenzji
Pawła Mossakowskiego, który zaniża ocenę filmu argumentem mało wiarygodnej
psychologii, a co za tym idzie irracjonalnej motywacji kierującej główną
bohaterką. No cóż, wydaje mi się, że jest to uwaga na płaszczyźnie wyborów,
jakimi każdy z nas mógłby się kierować, a wyobrażenie sobie tak przewrotnego
(ale możliwego!) scenariusza jest poza polem widzenia Pana Mossakowskiego.
Kierunki naszych oczekiwań co do filmów bywają równe i jest to kwestia gustu,
ale bywa też bardzo „przyjemnie” i twórczo gdy motywacje postaci filmowych nie
koniecznie odpowiadają naszym oczekiwaniom i wyobrażeniom, a nawet je
podważają. Myślę, że zaskoczenie którego doświadczył Mossakowski jest paradoksalnie
ogromną siłą tego filmu, a to czy akceptujemy takie sposoby rozwiązań to już
kwestia wspomnianego gustu. Czy każda wykreowana w filmie postać powinna
zachowywać się racjonalnie i zdroworozsądkowo? Poprowadzenie fabuły w kierunku bardziej
radykalnym i odbiegającym od psychologicznego prawdopodobieństwa w moim
odczuciu jest wartością tego obrazu. Ponadto należy zwrócić uwagę na piękne
zdjęcia i świetną rolę Olgi Dichowicznajewny, nie zapominając o ciekawej
metaforze samego tytułu – ale tą przyjemność pozostawię tym, którzy jeszcze nie
mieli okazji zobaczyć filmu.
Recenzja Pawła Massakowskiego:
Portret o zmierzchu - Reż. Angelina Nikonova, Rosja 2011
autor: Mariusz T
autor: Mariusz T
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz